Pędzi, (nie) pędzi Pendolino…

0

Często jeżdżę po kraju. Jako, że nie jestem zmotoryzowany
korzystam z transportu publicznego wybierając często pociągi. Pomijając to, że
mam do stacji dosłownie 3 minuty piechotą, to w pociągach jest jakaś magia.
Odkąd pamiętam uwielbiałem podróże koleją, a jeszcze jak była możliwość przejażdżki
w wagonie piętrowym, to frajda była podwójna. Wczoraj pierwszy raz miałem
okazję, trochę z przymusu wypróbować najnowszy i najdroższy nasz nabytek, czyli
Pendolino.
Pech chciał, że badania w Mysłowicach przeciągnęły się o
ponad 2 godziny i pociąg TLK, którym planowałem jechać już dawno był w połowie
drogi, kiedy ja kończyłem badania. Podziwiam personel. Może się powtarzam, ale
z autopsji znam wiele placówek NFZ i tych, które współpracują z NFZ i naprawdę rzadko
zdarza się tak uśmiechnięty i życzliwy personel. Tłumy ludzi, którzy przyjeżdżają
tam z całego kraju mówi sam za siebie i świadczy o tym, że warto. Ale wracając
do pociągów…
Jak to możliwe, że w pociągu, w którym bilet kosztuje 150 zł
nie ma Wi-Fi? Jak to możliwe, że jedyny poczęstunek, to woda, sok lub kawa i
herbata? I jak to możliwe, że pociąg miał 20 minut opóźnienia dojeżdżając do
Warszawy? U nas wszystko możliwe.  Wi-Fi
miałem nawet w zwykłym pociągu IC, którym jechałem do Katowic za 49zł (również
dostałem coś do picia). „Darmowe” poczęstunki na przestrzeni lat zamiast iść do
góry, kurczą się niemiłosiernie. Pamiętacie czasy, kiedy w IC dostawało się
herbatę, bułkę i wafelka? Dziś to za dużo, za to w Pendolino pięknie gra muzyka
Chopina, która brutalnie potrafi być wyłączona, w najpiękniejszym momencie
jakby specjalnie, na złość „nasłuchali się? to teraz cisza”.
logistyka.wnp.pl

Rozbawił mnie jeszcze jeden komunikat: ”
Szanowni Państwo, w związku z pojawieniem się zwierzyny leśnej na torowisku,
opóźnienie pociągu zwiększyło się do 20 minut”…Najpierw opóźnienie
było z powodu problemów na torach, potem z powodu zwierzyny leśnej. Czekałem
już tylko na komunikat o zamarzniętych torach, ale przy wczorajszym upale EIP
(celowo nie piszę PKP, bo teraz to wszystko inne spółki i nie wiadomo kogoś
winić) uznało, że ten numer chyba nie przejdzie.
Co z tą zwierzyną? Widząc pewnie pędzące cudo techniki „pędolino” zachciało się pewnie trochę pościgać, a tu guzik z pętelką. Pociąg stoi. Oczywiście oczami wyobraźni widziałem maszynistę, który biega przed pociągiem i wygania sarenki z torowiska. Po około 10 minutach zwierzęta odpuściły i dały nam jechać dalej. Może to ten żubr z reklamy?
Sama jazda tym pociągiem jest bardzo komfortowa. Jest cicho i wydaje się, że pociąg niemal płynie po torach. Miałem miejsce przy stoliku, więc miałem sporo przestrzeni do czytania i przyjmowania wygodnych póz. W całym moim wagonie było może z 5 osób.
Ponoć w drodze do Katowic również pociąg był niemal pusty…Szkoda, bo każdy zasługuje na podróż w tak dobrych warunkach. Tym bardziej w 2015 roku!

Cena za bilet jest nad wyraz zawyżona.


PS.Trzymajcie jeszcze trochę kciuki! Jeśli wczorajsze badania wyjdą dobrze zaczynam leczenie!


AUTOR

Sebastian Gawlik

Rok 2015 to wielki przełom w moim życiu. 18 grudnia otrzymałem ostateczny wynik potwierdzający moje wyleczenie. Wirus niewykrywalny - JESTEM ZDROWY! Po niemal 8 latach zmagań, nieudanej terapii dwulekowej, wreszcie udało się osiągnąć cel i pozbyć wirusa z organizmu. Niech ten blog będzie wsparciem dla wszystkich, którzy dopiero zaczynają walczyć o swoje zdrowie i nadzieją, że pełne wyleczenie HCV jest możliwe.

This Campaign has ended. No more pledges can be made.