U mnie teoria potwierdza się w 100%, choć zdecydowanie wolę pracować rano niż popołudniu. Czym słońce wyżej na niebie, tym moja efektywność spada. A jak już mowa o pracy to jeśli myślicie, że śpiewanie to łatwa rzecz to jesteście w błędzie…Śpiewanie to ciężka praca fizyczna i umysłowa. Piszę o tym, bo czasami ludzie są ździwieni, że w poniedziałek jeszcze jestem zmęczony po sobotnim koncercie. Takie zmęczenie jest u mnie dzisiaj.
Trzeba zdawać sobie sprawę, że koncert jest tylko finalnym produktem ciężkiej pracy i stanowi tylko część pracy wokalistów. Do tego trzeba doliczyć emisję głosu, długie próby, naukę tekstów i interpretacji, i jak już wszystko uda się jakoś poskładać przychodzi czas na koncert…ale najpierw trzeba jakoś dojechać. Czasami to nawet kilkaset kilometrów, potem znowu próba i koncert.
Mój weekend wyglądał zatem tak.
Sobota – najpierw poranna rozgrzewka głosu – potem pakowanie i półtorej godziny w pociągu (na stojąco) – następnie godz. 17:00 próba, Impreza od godz. 19:00 do 4:00 rano (oczywiście nie śpiewam non stop, ale ciągle jestem na posterunku, w ciągu 8h imprezy jestem ponad 4h na scenie), godzina 5:30 znowu w pociągu – 7.00 jestem w Warszawie.
Niedziela – sen, sen, sen, sen, sen
Taki maraton fizycznie bardzo mnie męczy. Jeszcze kilka lat temu potrafiłem co tydzień śmigać po kraju, ale teraz kiedy praca w firmie zdominowała mój czas, nie jestem w stanie sobie pozwolić na brak odpoczynku przez kilka weekendów z rzędu.
Dziś na szczęście nie miałem szkoleń i mogłem spokojnie posiedzić przy biurku…przynajmniej nogi odpoczęły 🙂
Aaaaaaaaa dziś na złość Putinowi w całej naszej firmie pojawiły się kosze z jabłkami…dla mnie bomba! Dzień bez jabłka, dniem straconym. Jem ich na prawdę bardzo dużo.
PS. Jeśli kiedyś będziecie potrzebować zespołu/wokalisty na Waszą imprezę bierzcie pod uwagę, że w cenę wliczona jest cała praca: próby, nagrania, kostiumy, dojazd, sprzęt i show 🙂
Mam nadzieję, że nie daliście się poniedziałkowi!!!